Wydanie: PRESS 09-10/2021
Koń by się uśmiał
Z Janem Miszczakiem, byłym felietonistą „Nowin”, rozmawia Andrzej Skworz
W „Polskiej księdze osobliwości” napisano, że Pańskie 2,5 tysiąca felietonów „Zza kratek” to podobno rekord kraju. Najpierw pisał Pan je w „Życiu Przemyskim”, a potem w rzeszowskich „Nowinach”. Ale to już koniec, bo za prześmiewczy felieton o Danielu Obajtku Pana wyrzucili.
Jeszcze nie koniec, bo zadzwonił do mnie Jakub Karyś, redaktor naczelny rzeszowskich „Super Nowości”, gdyż w naszym regionie są dwie gazety codzienne, i zaproponował mi przeniesienie felietonów „Zza kratek” i „Do góry dnem” do tej gazety. Zgodziłem się, bo mam taki poważny defekt, że trudno mi wyobrazić sobie życie bez pracy. Dla ścisłości dodam, że od czasu wpisu do „Polskiej księgi osobliwości” felietonów „Zza kratek” przybyło i teraz mam ich już na koncie ponad 2,7 tysiąca.
Zaskoczyło Pana zakończenie współpracy z „Nowinami”?
Nie, bo dosyć długo żyję na tym świecie. Mój felieton o prezesie Obajtku nie był prowokacją, lecz jakiegoś rodzaju wystawieniem nowego naczelnego na próbę. Twierdzono powszechnie, że dzienniki Polska Press będą nadal niezależne. Ja to zweryfikowałem. Ale nie byłem zaskoczony.
Nie pamiętał Pan z czasów komunizmu, że najważniejsze osoby w partii są poza krytyką?
Doskonale pamiętałem, ale sądziłem naiwnie, że jest różnica pomiędzy czasami PRL-u a obecnymi. Tym bardziej że swoboda wypowiedzi w takiej formie dziennikarskiej jak felieton, jest szersza. Człowiek rozsądny powinien go przyjąć z uśmieszkiem lub burknąć coś pod nosem, a nie zajmować się tym na poważnie.
Andrzej Skworz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter